wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 2

Następnego dnia, rano

Usłyszałam dźwięk mojej komórki, który informował mnie, że czas wstać. Zwlekłam się z łóżka i wyłączyłam budzik. Przetarłam oczy i udałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem i obmyłam twarz wodą.
Następnie sięgnęłam po czarną kosmetyczkę i wyciągnęłam z niej krem. Nałożyłam go na cerę i usiadłam na toalecie częstując ją wszystkimi płynami.
Kolejno udałam się do garderoby. Zaczęłam rozglądać się na wszystkie strony. Przegrzebałam wszystkie półki, ale nie znalazłam nic oprócz kremowego swetra (który dostałam od mojej rodzicielki na szesnaste urodziny) i zielonych trampek. W co ja mam się do cholery ubrać?!
Wyszłam z pokoju wściekła i szybko zbiegłam po schodach szukając mojego ojca. Dokładnie wiedziałam, że to jego sprawka. Jego albo tej jego zasranej baby. Gdy w końcu zauważyłam go w kuchni, gdzie smażył jajecznicę, podeszłam i wpatrywałam się w niego wściekłym spojrzeniem.
-Gdzie moje ubrania?!- warknęłam wściekła, a mój ojciec natychmiast odwrócił się w moją stronę.
-Nie takim tonem, młoda damo- odpowiedział spokojnie, a ja wywróciłam oczami. –Wyrzuciłem je- dodał obojętnym tonem.
-Co?!- spytałam oburzona. –Jak mogłeś wyrzucić mi moje ubrania?!
-Widziałem je i stwierdziłem, że żadne nie nadają się do ubrania- odpowiedział, a ja miałam to w dupie.
-W co mam się teraz ubrać?! – powiedziałam wskazując na moją piżamę.
-W salonie jest reklamówka z ubraniami, weź ją- bąknął, a po chwili dodał- Co chcesz na śniadanie?
-Jakoś odechciało mi się jeść- powiedziałam skanując wzrokiem Lucy, która pojawiła się tutaj w (jak się domyślam) koszulce mojego ojca, która ledwo co sięgała do jej ud.
-Przynajmniej mogłabyś się ubrać- wyszeptałam pod nosem komentarz, ale oni nie zdołali mnie usłyszeć.
Wyszłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi od pokoju. Usiadłam na łóżku i otworzyłam białą torebkę, w której znajdował się pastelowy topzwiewna koszulakrótkie spodenki i vansy w panterkę.
Założyłam na siebie ubrania i stanęłam przed lustrem w garderobie. Nie jest tak źle- stwierdziłam poprawiając koszulę.
Po chwili udałam się do łazienki i odszukałam moją fioletową kosmetyczkę. Rozczesałam moje blond włosy i wyciągnęłam z niej tusz do rzęs i podkład. Nałożyłam trochę pudru, aby zakryć wszystkie moje niedoskonałości i podkreśliłam lekko rzęsy.  Na koniec poprawiłam włosy i zarzuciłam torbę na ramię.

~~***~~

-Tu masz książki- powiedział mój ojciec wręczając mi stos książek. Wrzuciłam je torebki po czym podał mi skrawek jakieś kartki.- To rozkład zajęć i- przerwał i wręczył mi dwudziesto dolarowy banknot. –kasa na lunch.  Schowałam wszystko, gdy znowu usłyszałam jego ochrypły głos.
-Wrócę dziś późno, bo mam kilka spraw do załatwienia, ale Samantha będzie w domu, więc myślę, że się jakoś dogadacie.
-Mhm..- wychrypiałam, kiwnęłam głową i w myślach dziękowałam Bogu, że przynajmniej Lucy nie będzie.
Po chwili wyszłam z domu i ruszyłam chodnikiem przed siebie. Po pięciu minutach zorientowałam się, że nie wiem w którą stronę iść. Zaczęłam czytać rozkład lekcji i zauważyłam, że z drugiej strony mój „ukochany tatuś” napisał mi mapę jak dojść do szkoły. Na mojej twarzy wymalował się uśmiech i podążyłam zgodnie za wskazówkami.

~~***~~

Otworzyłam drzwi od szkoły i udałam się do szafek. Otworzyłam swoją i wrzuciłam wszystkie książki. Po chwili odetchnęłam głęboko i stwierdziłam, że jestem spóźniona. Wszędzie było pusto, a ja nie wiedziałam jak dojść do sali.
Stanęłam przed szafką i przeczytałam dzisiejszy grafik. Teraz miałam matmę i postanowiłam, że nie idę. Sprawdziłam godzinę i stwierdziłam, że do końca lekcji zostało jeszcze dwadzieścia minut. Co ja będę robić przez tyle czasu?!
-Lekcje już się zaczęły, księżniczko- usłyszałam czyjś głos i odwróciłam się do tyłu, gdzie zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Gdy zauważył, że się na niego gapię uśmiechnął się i poruszył brwiami, na co odwróciłam się i wyciągnęłam torebkę po czym zamknęłam szafkę z wielkim hukiem.
-Kto tak trzaska szafkami?- usłyszałam stanowczy ton jakiegoś faceta i po chwili stanął przed nami jakieś gruby facet, który ubrany był w garnitur.
-Dzień dobry, panie dyrektorze- powiedział chłopak i spojrzał na naszą dwójkę.
-Co wy tutaj robicie? Lekcje dawno się już zaczęły i kto tak trzaskał szafkami?- spytał, a ja poczułam, że czeka mnie rozmowa. Już miałam się odezwać, gdy usłyszałam głos bruneta.
-To ja- powiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Mrugnął do mnie, a dyrektor spojrzał na niego wściekły.
-Luke!- powiedział, a uśmiech wymalował się na jego twarzy. –Czy chociaż raz mógłbyś ubrać się normalnie? –spytał i przewrócił oczami. Spojrzałam na Luke’a, który już miał coś powiedzieć, gdy dyrektor znów się odezwał.- Zapnij te guziki!- warknął, a chłopak zapiął swoją koszulę. –Zapraszam do gabinetu, a ty- wskazał na mnie.- Na lekcję- wypowiedział już nieco spokojniej.
Po chwili zniknęli za rogiem, a ja oparłam się o szafki i odetchnęłam głęboko. Próbowałam uporządkować wszystkie myśli w mojej głowie i ruszyłam schodami na górę. Cały czas próbowałam odpędzić od siebie myśli o tajemniczym chłopaku, ale nie potrafiłam. Dlaczego? Przecież ja w ogóle go nie znałam, a tak mnie do niego ciągnęło.
Gdy znalazłam odpowiednie drzwi, otworzyłam je i weszłam do środka, a jakaś ruda baba przerwała pisanie na tablicy i spojrzała na mnie wściekła. 
-Dzień dobry- wybełkotałam pośpiesznie i udałam się na drugą stronę pomieszczenia.
-Ty to pewnie- zaczęła i spojrzała na dziennik.- Nicole Coleman? –spytała, a ja kiwnęłam głową i zatrzymałam się w miejscu. –Zostań na przerwie, a teraz siadaj w ławce- powiedziała lekko zdenerwowana, a ja skierowałam się do ostatniej ławki.
-Hej, mogę? –wyszeptałam.
-Jasne, siadaj- powiedziała brunetka, a ja usiadłam na krześle.
-Camille- powiedziała i wystawiła dłoń.
-Nicole- odpowiedziałam i uścisnęłam jej dłoń posyłając lekki uśmiech.
-Ciszej tam!- wrzasnęła nauczycielka, a cała klasa aż się wzdrygnęła i wszyscy jak za pomocą jakieś magicznej mocy wyprostowali się na krzesłach i zaczęli notować informacje.
-Kochanica szatana- usłyszałam głos za sobą, na co momentalnie się odwróciłam. Zobaczyłam tam dwóch brunetów, którzy uśmiechnęli się jak zauważyli, że się na nich gapię.
-Co? –spytałam zdezorientowana.
-To przezwisko Davis- bąknęła Camille przyłączając się do rozmowy.- Nauczycielki od matmy- dodała, a ja kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam jakiś skrawek kartki na moim stoliku.
Odwróciłam się w stronę tablicy i odwinęłam pogniecioną karteczkę, na której pisało: „Hej, ślicznotko”. Odwróciłam się do tyłu i zaczęłam rozglądać po klasie, ale nie znalazłam nikogo, kto mógłby to napisać. Wszyscy siedzieli i pisali w swoich zeszytach.
Po chwili odwróciłam się do przodu, a przed sobą zobaczyłam Kochanicę szatana.
-Co to? –spytała i wzięła karteczkę w dłonie po czym przeczytała i spojrzała na mnie.- Co to ma znaczyć?! –warknęła.
-Ale co? –spytałam i wywróciłam oczami.
-Co to jest?- spytała wskazując na karteczkę.
-Kartka- odpowiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Marsz do dyrektora!- dodała i wskazała na drzwi.
-Co?!
-Natychmiast!
-Ciekawe za co?
-Za pisanie liścików, rozmawianie i przeszkadzanie innym.
-Nie pisałam żadnych liścików i nikomu nie- zaczęłam, ale głupia idiotka mi przerwała.
-A to, to co to jest? –spytała.
-To nie ja pisałam.
-Pokaż zeszyt- powiedziała i wzięła go z mojej ławki.- Nie masz napisanego nawet tematu! Do dyrektora!- warknęła, a ja wrzuciłam zeszyt do torebki po czym zarzuciłam ją na ramię i wyszłam z Sali.
Udałam się po schodach w dół i nie wierzyłam, że idę do dyrektora. Jeszcze nigdy w całym moim życiu tam nie byłam. Gdy w końcu znalazłam odpowiednie drzwi, zapukałam i weszłam do środka.
-Dzień dobry- powiedziałam i podeszłam bliżej.
-Dzień dobry- odpowiedział.- Nicole? –spytał, a ja kiwnęłam głową.- Pani Davis mówiła, że nie umiesz się zachowywać. Czy masz coś do powiedzenia?
-Ja nic nie zrobiłam- powiedziałam.
-Coś jeszcze? –spytał.
-Ym… nie.
-Coś jeszcze? –spytał ponownie.
-Przecież powiedziałam, że nie.
-Coś jeszcze?
-Czy pan mnie w ogóle słucha?! –warknęłam lekko podenerwowana. Ten facet zaczynał mnie wkurzać.
-Oczywiście, że tak- powiedział i wyprostował się na siedzeniu.- Widzę, że urządzasz teatrzyki na lekcji, a my nie możemy pozwolić, żeby taki talent się zmarnował, więc od teraz będziesz chodzić na kółko teatralne- powiedział, a ja zaczęłam śmiać się w duchu.
-Nigdzie nie będę chodzić- dodałam obojętnym tonem.
-Mam zadzwonić do rodziców?
-Proszę bardzo. Ma pan numer czy mam podać?- wypowiedziałam sarkastycznie i wyszłam z pomieszczenia.


~~***~~

Zapłaciłam za lunch i usiadłam w stoliku z Simon’em, Ted’em, Max’em, Liz, Susan i Camille. Chłopaki zaczęli się wydurniać, a ja wpatrywałam się w stolik przed nami, gdzie siedział Luke. Po kilku sekundach odwrócił się do tyłu i posłał mi jeden z jego uśmiechów, gdy poczułam uderzenie w ramię.
-Co?- spytałam Camille.
-Słuchasz nas w ogóle?
-No, jasne, że tak- powiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-To o czym gadaliśmy? –spytała i wpatrywała się we mnie.
-Ym… o… no. Em…tym…- zaczęłam.
-Skąd jesteś? –spytała po chwili, gdy udawałam, że się zastanawiam.
-Um… Z Bostonu- powiedziałam i zabrałam się za jedzenie mojego posiłku. Wpatrywałam się w chłopaków, którzy jak zawsze się wygłupiali.
-A dlaczego się tu przeniosłaś? –spytała, a ja od razu przypomniałam sobie wszystkie nasze wspólne chwile z matką. Tęskniłam za nią, choć wiele razy się z nią kłóciłam i teraz tego żałowałam. Zamiast cieszyć się, że ją miałam, ja cały czas na nią narzekałam. Straciłam tak wiele czasu na te wszystkie spory i…
-Nicole? –spytała machając ręką przede mną.
-Tak?
-Zadałam ci pytanie.
-Aaaa…- zaczęłam i na chwilę przerwałam zastanawiając się co powiedzieć.- Moja matka zmarła i razem z ojcem postanowiliśmy się tutaj przenieść. Chcieliśmy odciąć się od tamtego świata.
-Tak mi przykro- powiedziała współczującym głosem i mnie przytuliła.


~~***~~

Po skończonych lekcjach wyszłam ze szkoły i udałam się do domu. Przez całą drogę wspominałam moją rozmowę z Camille, a łzy same spływały po moich oczach. Za każdym razem, gdy wspominałam moją matkę płakałam. Nie mogłam się z tym pogodzić, ale najbardziej męczyło mnie poczucie winy. Byłam chyba najgorszą córką jaką można by było sobie wyobrazić.
Gdy doszłam do parku usiadłam na jednej z ławeczek i zaczęłam grzebać po torebce w poszukiwaniu chusteczek.
-Wszystko w porządku? –usłyszałam głos obok siebie.
Momentalnie podniosłam głowę i zobaczyłam jakiegoś bruneta, który siedział obok mnie.
-T-tak- wypowiedziałam i wyciągnęłam paczkę chusteczek.
-Alex- powiedział i wystawił dłoń w moją stronę.
-Nicole- odpowiedziałam.
-Przejdziemy się?- spytał, a ja kiwnęłam głową i otarłam łzy. Wstałam i ruszyłam z chłopakiem stromą ścieżką.
-Dlaczego płakałaś? –spytał po chwili milczenia.
-Nie chcę o tym rozmawiać- odpowiedziałam, gdyż nie chciałam z nikim rozmawiać o mojej matce, a zwłaszcza z kolesiem, którego znałam zaledwie pięć minut.
-Okey, rozumiem. Od dawna tutaj mieszkasz, bo jakoś nigdy cię nie zauważyłem.
-Nie, przeprowadziłam się niedawno z ojcem.

~~***~~

Pochłonęłam się z nim rozmową, gdy zobaczyłam mój dom.
-Tutaj mieszkam- powiedziałam i wskazałam na budynek. –Dzięki za odprowadzenie- dodałam i posłałam mu uśmiech.
-Miło było cię poznać. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
-Może- odpowiedziałam i ruszyłam do drzwi od domu.


~~***~~


Weszłam do salonu i położyłam torebkę na kanapie. Zaczęłam rozglądać się dookoła, ale nikogo nie widziałam. Wszędzie było tak cicho jakby nikogo nie było w domu, ale przecież drzwi były otwarte.
-Halo?- powiedziałam, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. –Jest tu ktoś? –spytałam kolejny raz i ruszyłam do kuchni, gdzie zobaczyłam Samanthę.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Witaj, Nicole. Na stole masz obiad- odpowiedziała uroczym głosem, a ja usiadłam przy stole i zaczęłam jeść naleśniki.
-Nikogo nie ma w domu? –spytałam po chwili.
-Nie, pan Coleman pojechał na spotkanie, a panna Lewis, wyszła rano z córką i jeszcze nie wróciły- dodała, a ja w duchu skakałam z radości, że nie ma tej głupiej Lucy i jej bachora.
-Jedz szybko, bo za chwilę jedziemy na zakupy.
-Jakie zakupy?
-Jutro jest impreza szkolna i musisz kupić sobie jakąś kreację- powiedziała z uśmiechem. Jaka impreza? Jaką sukienkę? Czy tylko ja o niczym nie wiedziałam?

~~***~~

Już od jakiś dwóch godzin chodziłyśmy po sklepach, ale nic nie znalazłyśmy.  Poznałam trochę Samanthę i wcale nie wydawała się taka zła jak myślałam. Była tysiąc razy lepsza od Lucy.
Po kilkunastu minutach zauważyłam śliczną, białą sukienkę na wystawie. Weszłam do sklepu i przymierzyłam ją po czym kupiłam. Dokupiłam do niej jeszcze białe szpilki, bransoletkę i w tym samym kolorze torebkę.  







[i]Przepraszam za wszystkie błędy, ale rozdział nie został sprawdzony i zapewne to widać ;))
Miałam bardzo dużo pracy i nie miałam nawet czasu, aby go przeczytać, a chciałam Wam jak najszybciej dodać. Kolejny myślę, że pojawi się dużo wcześniej, a mam nadzieję, że w weekend.
Jeszcze raz przepraszam za wszystkie błędy, ale mam własne obowiązki i jeszcze robię zwiastuny oraz szablony, dlatego mam naprawdę dużo roboty. Gdyby ktoś chciał jakiś zwiastun bądź szablon na bloga proszę pisać na e-mail: sweetandcrazygirl@wp.pl Tam na pewno się dogadamy ;)
Na koniec chciałabym podziękować za wszystkie miłe komentarze, bo naprawdę było ich sporo. Ponad 20 komentarzy!!! Nawet nie wiecie jak mnie uszczęśliwiliście. Liczę się z każdym Waszym zdanie i bardzo dziękuje za wzięcie udziału w ankiecie.
Na początku myślałam, że nikt nie będzie tego czytał i w ogóle, a jednak okazało się inaczej. Znalazło się nawet kilka osób, które chcą, abym ich informowała za co ogromnie dziękuje.

Poznaliście głównego bohatera, ale tak naprawdę to nie. Dowiecie się tego w kolejnym rozdziale i powiem tyle, że naprawdę będzie się działo. Imprezka i…. sekrety, tajemnice wyjdą na jaw, które odmienią życie dziewczyny. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej, a to co się stało, stać się nie powinno, ale jednak się stało…

P.S. Sukienkę (jak wygląda) zobaczycie w rozdziale III. 

Czekam na Wasze komentarze, kochani ♥
I do zobaczenia w weekend. 

15 komentarzy:

  1. Super !!! Czekałam na ten rozdział :)
    Hahaha...Pani Davis - idealny obraz nauczycielki od matmy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział- przyjemnie się go czyta i wciąga :) Na serio!
    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Pozdrawiam i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałaś rację.
    Bardzo mi się podoba rozdział drugi. Slowa idealnie dobrane.

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział, widzę, że Nicole się buntuje xD Całokształt mi się podoba ; dziewczyna się przeprowadza, od razu wpada na jej drogę paru facetów, przyjaciółka i szykuje się impreza, na której wydarzy się coś ciekawego :)
    Myślę, że jak na początki na prawdę nieźle ci idzie.
    Jeśli mogę ci coś doradzić, by lepiej się czytało twoje opowiadanie, to ogranicz ilość spójników ,,i'', rozbuduj jakoś te zdania. Mogłyby być trochę bardziej złożone.
    hopelessdream
    P.S. Zapraszam do czytania moich blogów, każda rada, miłe słowo lub krytyka mile widziane :) Jeśli tylko lubisz Harry'ego Pottera, może któryś z nich przypadnie ci do gustu.
    http://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/
    http://scorose-our-senior-year.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Więcej informacji tutaj :)
    http://moj-prywatny-pamietnik.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział! W ciągu jednego dnia Nicole poznała tylu chłopaków XD. Czekam na następny rozdział :).

    OdpowiedzUsuń
  7. hihihi świetne :) już od samego początku wiedziałam, że będzie warto czytać twoje opowiadanie :) zainteresowałaś mnie :)

    Luke mrrrr <3 hahah <3

    Kochanica szatana zawsze spoko hahah :D beka <3 kc ;**4

    całuje Nikoo <3 i czekam na nexta ;**

    Wpadnij do mnie jak możesz :)
    http://darkhopeofloveandpain.blogspot.com/
    http://inlifebeautifulthereareonlytimes.blogspot.com/

    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam cię do Liebster Award.
    Więcej informacji:
    http://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak wyobrażam ją sobie w tej kreacji to mam przed oczami śnieżynkę, ale to tylko moje skojarzenie :D Ciekawy rozdział. Coś czuję, że ten Alex jakoś szczególnie nie przypadnie mi do gustu, ale to się jeszcze okaże. Weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. I tak powinien wyglądać dzień w zwykłej szkole hahahha
    Nieźle się zapowiada. ;)
    Proponowałaś obserwację za obserwację. Odpowiedź: To lecimy ^ ^ Ja już klikam obserwuj ; *

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękujemy za miły i pokrzepiający komentarz, aż nam się buźki śmieją. (Bo piszę bloga wraz z koleżanką ;) ).
    Twoje opowiadanie jest b. fajne, przyjemnie się czyta, lekko, a postaci wydają się ciekawe, choć wiadomo, że wiecej będzie można powiedzieć z czasem, ale i tak już mi się podoba ;)
    I jasne co do obserwacji :D

    Weny !!
    destiny-of-wolves.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja czekam na imprezę a nie na sukienkę! Rozdział bardzo fajny. Dlaczego Nicole w tak krótkim czasie poznała takich miłych gości, kiedy ja biedna tkwię z jednym? Gdzie tu sprawiedliwość? ;d
    Podoba mi się twój styl pisania :)
    Wybacz kochanie, ale nie bawię się w obserwację za obserwację. Informuj mnie o nowych rozdziałach a na pewno skomentuję. Możesz na blogu, ale osobiście wolałabym na gg (47309789), oczywiście jeśli masz.
    Życzę mnóstwo weny,
    Isiia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam ten blog i sposób w jakim piszesz <3 Czekam na kolejny i życzę mnóstwoo weny :D ~Ruda :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo podoba mi się bunt Nicole. Zazwyczaj nastolatki w ten sposób wpokazują bezpodstawną wrogość, a ona po prostu walczy o swoje racje i zdanie. Ja również nie lubię tej Lucy. Wredna, rozbiła rodzinę! Ale na dziecku nie musi się mścić, przecież ono nie jest niczemu winne... Można powiedzieć, że Nicole jest szczęściarą ;D Jednego dnia poznała dwóch fajnych chłopaków. Luke (mam słabość do tego imienia!) i Alexa. Ciekawa jestem czy coś między nią i którymś z nich się rozwinie. No i do tego obaj wydają się bardzo fajni i przede wszystkim mili. Bardzo mnie zaciekawiłaś, więc lecę do następnego rozdziału;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za komentarz ♥
To naprawdę wiele znaczy dla każdego "pisarza".