Podkurczyłam nogi i schowałam twarz w dłoniach
zalewając się łzami, gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a w progu stanął
lekarz.
-Co z nią? –spytałam ocierając łzy.
-Nie dobrze.
-Ale co jej jest? Dlaczego tak nagle zemdlała?-
spytałam zdenerwowana. W ogóle nie rozumiałam dlaczego moja matka zemdlała.
Jeszcze godzinę temu wszystko było w porządku, a teraz… siedzę w szpitalu.
-Twoja matka ma raka.
-Co?!- momentalnie zerwałam się z krzesła. –Jak
to… m-możliwe? Ona będzie żyła?
-Nie mogę w tej chwili nic powiedzieć.
-Jak to nie może pan nic powiedzieć?!- warknęłam.-
Jak długo to trwa?
-Od dwóch lat- wyszeptał, a ja rozszerzyłam
szerzej oczy. Moja matka była chora od dwóch lat i nic mi o tym nie
powiedziała.
-Ale ją uratujecie? –wypowiedziałam nieco
spokojniej.
-Nie wiemy.
-Jak możecie nie wiedzieć?! Przecież od tego
jesteście!- warknęłam kolejny raz, ponieważ ona nie mogła umrzeć. Miałam tylko
ją.
-Stan twojej matki jest…- przerwał na chwilę.
–Bardzo zły i jedynie pomoże tutaj operacja, ale… -znowu się zawahał jakby
próbowałam znaleźć odpowiednie słowa. Jezu… wal, że wprost. Nie jestem
dzieckiem! –Nie wiemy czy jej organizm to przetrwa. Jest zbyt osłabiony, a
szansa na pomyślne zakończenie operacji- przerwał, a ja miałam ochotę podejść i
dać mu w mordę, aby wreszcie zaczął normalnie gadać.- Szansa jest jedna na
milion- wypowiedział, a ja nie mogłam w to uwierzyć. –Chyba powinienem już
pójść. Jak się obudzi, to proszę mnie zawołać- dodał i rzucił spojrzeniem na
łóżko, na którym leżała moja rodzicielka. Kiwnęłam głową, a on opuścił
pomieszczenie. Usiadłam na łóżku i chwyciłam ją za rękę.
-Kochanie- wyszeptała, a po moim policzku spłynęła
łza, która spadła na jej dłoń. –Przepraszam, że ci nie powiedziałam- dodała, a
ja zaczęłam płakać coraz bardziej.
-N-Nie zostawiaj m-mnie- wyjąkałam.
-Nicole, nigdy cię nie zostawię. Pamiętaj zawsze
będę przy tobie. Zawsze będę w twoim sercu.
-Ale to nie to samo.
-Zanim się obejrzysz mnie już nie będzie, a ty
nawet tego nie zauważysz. Będziesz zajęta przyjaciółmi i swoim chłopakiem.
Zobaczysz będziesz szczęśliwa- wypowiedziała, a ja kręciłam tylko głową.
-Ja nie potrafię bez ciebie żyć.
-Poradzisz sobie.
-Nie, poradzę. Zresztą z kim będę mieszkać?
-Ojciec na pewno cię przygarnie.
-Nie, nie, nie- zaczęłam, a ona pogładziła mnie
tylko po włosach.
-Wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, zawsze będę w
twoim sercu kiedy będziesz mnie potrzebować- wyszeptała tak cicho, że ledwo co
zdołałam usłyszeć. I wtedy właśnie zrozumiałam jak bardzo jest chora. –Kocham
cię i zawsze będę.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam i przytuliłam się
do niej, ale nigdy nie myślałam, że będzie to mój już ostatni raz. Ostatnia
rozmowa, ostatnie spotkanie….
~~***~~
Wsiadłam do taksówki i wsadziłam słuchawki do
uszów. Oparłam głowę o szybę i wsłuchiwałam się w rytm muzyki, gdy czyjaś ręka
mnie dotknęła.
-Czego? –warknęłam.
-Nicole!
-Nie mów tak do mnie!
-To jak mówić?- spytał i rozszerzył oczy.
-Nie wiem, ale na pewno nie tak!
-Dlaczego?
-Bo nie zasługujesz na to, żeby używać mojego
imienia.
-Nie takim tonem!- warknął surowym tonem.
-Bo co?
-Bo jestem twoim ojcem i masz się mnie słuchać!
-Hahaha… Moim ojcem?- parsknęłam przez śmiech.
–Teraz to się nazywasz ojcem, a gdzie byłeś trzy lata temu? Wtedy kiedy cię
najbardziej potrzebowałam, ty wolałeś siedzieć u swojej zasranej kochanki!
Miałeś mnie wtedy w dupie, więc ja mam teraz ciebie!- warknęłam, a on
zamilknął.
Zamknęłam oczy, ale za każdym razem, gdy to
robiłam widziałam mnie i moją matkę. Przez te wszystkie lata musiała harować
dzień i noc, żeby zarobić na jedzenie. A on jak gdyby nigdy nic, wepchał swoją
dupę w moje życie.
Położyłam głowę na szybie, a pojedyncza łza
spłynęła po moim policzku.
-Wszystko
będzie dobrze- powiedziała moja ciocia, Liz. Pokręciłam przeczącą głową i
wpatrywałam się w osobę w lustrze.
-Chciałabym
pobyć trochę sama- powiedziałam i otarłam łzy. Gdy Liz wyszła usiadłam na łóżku
i nie mogłam uwierzyć, że dziś jest jej pogrzeb.
Po
kilkunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi i głos mojego wujka
-Za
dziesięć minut wychodzimy.
-Za
chwilę będę gotowa- powiedziałam i wstałam z łóżka. Szybko pobiegłam do
łazienki i próbowałam poprawić jakoś mój makijaż.
-Chodź,
pomogę ci- usłyszałam głos, Liz.
-Nicole,
Nicole- słyszałam męski głos i szturchanie w ramię.
-Wysiadamy- powiedział mój „ojciec”, a ja
podniosłam się z siedzenia i wyszłam z samochodu.
W Nowym Jorku słońce pięknie świeciło, ale w tej
chwili nic nie mogło mi poprawić nastroju. Czułam w sercu wielką dziurę, której
nie dało się niczym zastąpić.
Wzięłam swoją walizkę i udałam się w kierunku
drzwi. Pociągnęłam za klamkę, ale ku mojemu zdziwieniu drzwi same się
otworzyły, a w progu stanęła wysoka brunetka, która ubrana była w czarną sukienkę,
na której zarzucony był biały fartuszek. W jednej dłoni trzymała miotłę i od
razu zorientowałam się, że była sprzątaczką.
-Dzień dobry, panno Coleman- powiedziała uprzejmym
głosem, a ja uśmiechnęłam się nieśmiało i odpowiedziałam:
-Dzień dobry.
-Witaj, Morris.
-Dzień dobry, panie Coleman. Dzwonił pan Parker i
powiedział, że bardzo chciałby się z panem spotkać- usłyszałam głos za sobą, po
czym drzwi na zewnątrz się zamknęły.
Weszłam do środka i ujrzałam piękny salon. Ściany
pomalowane były na biało, a gdzie niegdzie znajdował się odcień beżowego. Na
środku stała duża kanapa, a obok niej dwa małe, beżowe fotele. Przed nimi
znajdował się mały szklany stolik, na którym był wazon z fioletowymi kwiatami.
Troszkę dalej stała szafka, na której znajdował się duży telewizor. Na samym
końcu były dwa duże okna, które zasłonięte były białymi zasłonami. Wszystko
wyglądało tak magicznie gdyby nie dwie osoby, które stały na środku.
-Witaj, kochanie- powiedział mój ojciec i
pocałował szatynkę w policzek. –To jest Lucy- powiedział i wskazał na swoją
kochankę.- A to Julie- dodał wskazując na jakąś małolatę. Czy on miał z nią
dziecko?
Brunetka wystawiła w moją stronę dłoń, na co
spojrzałam na mojego ojca, a ten kiwnął głową. Wywróciłam oczami i ją
uścisnęłam.
-Cześć- powiedziała, a ja wydobyłam z siebie lekki
uśmiech. –Pobawisz się ze mną lalkami? –spytała słodkim głosem.
-Jasne- odpowiedziałam najsłodszym głosem.- Ale w
odrywanie głów - dodałam, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Nicole, musi odpocząć, ale na pewno pobawi się z
tobą jutro- powiedział mój ojciec i spojrzał na mnie wściekły. –Samantha pokaże
ci twój pokój- dodał, a po chwili obok mnie pojawiła się brunetka.
Jakiś facet zabrał moją walizkę, a kobieta
wskazała schody. Ruszyłam za nią, gdy otworzyła jakieś drzwi. Weszłam do środka
i wpatrywałam się w dziewczynę.
-Tony za chwilę przyniesie ci twoje walizki-
powiedziała i skierowała się w stronę drzwi.- Gdybyś czegoś potrzebowała jestem
na dole- rzuciła i znikła za drzwiami, a po chwili pojawił się wysoki brunet.
-Proszę- powiedział kładąc moje walizki.
-Dziękuje- odpowiedziałam i czekałam aż koleś
wyjdzie. Gdy tak się stało zaczęłam się rozglądać.
Ściany pomalowane były na kremowo. Na środku stało
duże łóżko, na którym znajdowało się kilkanaście małych poduszek. Obok niego
stała mała szafka, na której postawiona była lampka i jakaś książka.
Naprzeciwko niej znajdowało się biurko, na którym stał laptop. Na nim znajdował
się także jakiś pilot, więc wzięłam go w dłonie i nacisnęłam jakiś guzik, a
moim oczom ukazał się telewizor, który „wyłonił” się ze ściany. Kliknęłam
kolejny raz i zobaczyłam jak zasłony w oknach zasłaniają się i odsuwają.
Następny przycisk włączał muzykę.
Po kilkunastu minutach postanowiłam zajrzeć do
pozostałych drzwi. W pierwszych znajdowała się duża łazienka. W kolejnych
garderoba, a następne prowadziły na balkon. Stałam tam przez chwilę i
zobaczyłam ogromny basen. Tu było tak pięknie, ale czułam się tak, jakbym tutaj
nie pasowała.
~~***~~
Drogi
Pamiętniku!
Nie
wiem jak długo jeszcze tutaj wytrzymam. Jestem tutaj zaledwie kilka godzin, ale
za każdym razem jak patrzę na mojego ojca czuję złość i nienawiść. A gdy
zobaczyłam go jeszcze z tą Lucy i Julie… Czy on ma z nią dziecko? Dostawił nas
dla innej? Nic go nie obchodziłyśmy? Gdy miałam trzynaście lat cały czas miałam
nadzieję, że jest sam, że jeszcze nas kocha. Zawsze myślałam, że do nas wróci,
ale wtedy byłam taka głupia i dziecinna. Gdy wyszłam na balkon od razu
przypomniałam sobie chwilę z Tobą. Byłam taką egoistką. Gdy poszłam pracować po
szkole, praktycznie wszystko wydałam na ciuchy i inne pierdoły. Na jedzenie i
opłaty dałam zaledwie parę groszy. I to być może przeze mnie zachorowałaś. W
ogóle ci nie pomagałam. Ty się męczyłaś, a ja nic nie potrafiłam docenić. Nic!
Teraz mam ochotę iść się zabić. Tak, bardzo chciałabym, żebyś tutaj była.
Zawsze chciałam żebyś była szczęśliwa, ale tylko raz powiedziałam ci, że cię
kocham. Że żałuję wszystkiego i że za wszystko cię przepraszam. Ale dzięki
mojemu ojcowi nauczyłam się czym jest miłość.
Kochać
to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet
jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem
egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie,
jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew
własnemu.
Jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości… Jest
pragnieniem przede wszystkim szczęścia ku drugiej osobie, a on? Był egoistą,
myślał tylko o sobie i nigdy nie kochał mojej matki. Zmarnował jej życie i
zawsze pragnął szczęścia tylko dla siebie. Nie interesował go nikt inny!
-Nicole, kolacja- usłyszałam głos z dołu, ale nie
zamierzałam nigdzie się ruszyć. Nie chciałam i nie miałam zamiaru.
Wzięłam w dłonie nasze wspólne zdjęcie i nie
myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale tęskniłam za poprzednim życiem.
Mogłabym chodzić głodna, harować dniami i nocami, pomagać jej we wszystkim, nie
mieć nawet na jakiegoś batona czy czasu na wyjście z przyjaciółmi, ale chciałam
mieć ją. Zrobiłabym wszystko, żeby powrócić do starego i beznadziejnego życia.
Zrobiłabym wszystko, żeby znów móc ją przytulić.
-Ile razy mam cię wołać? –moje rozmyślania
przerwał mi czyjś głos. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego ojca.
-Nie jestem głodna- wyszeptałam.
~~***~~
Usiadłam przy stole i nalałam soku pomarańczowego
do szklanki. Następnie nałożyłam sałatki na talerzyk, gdyż na nic więcej nie
miałam ochoty. Zaczęłam jeść, gdy mój ojciec zaczął rozmowę.
-Zapisaliśmy cię do szkoły.
-My?- spytałam zdziwiona.
-Ja i Lucy- wskazał na kobietę siedzącą obok
niego.
-To bardzo dobra szkoła- odezwała się Lewis.
–Jedna z najlepszych- dodała, a ja tylko kiwnęłam głową i próbowałam
powstrzymać się od jakiegokolwiek komentarza.
Upiłam łyk ze swojej szklanki i nabrałam kolejną
porcję na widelec. Chciałam po prostu zjeść i pójść do pokoju.
Mój ojciec myślał, że jak usiądziemy wszyscy razem
to będziemy szczęśliwą rodziną?! Zawsze można pomarzyć- pomyślałam i spojrzałam
na niego.
~~***~~
Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit
słuchając bębniącej muzyki. Po chwili zaczęła boleć mnie głowa, więc ją
wyłączyłam i postanowiłam, że napiszę do Victorii.
Do
Victorii:
Hej
;*
Nie musiałam czekać zbyt długo, gdyż po kilku
sekundach dostałam odpowiedź.
Od
Victorii:
Hej,
kociaku ;* Jak tam w Nowym Jorku?
Do
Victorii:
Beznadziejnie
;c Tęsknię za Tobą <3
Od
Victorii:
Ja
za tobą też <333
Przeczytałam sms-a i od razu pomyślałam jak bardzo
chciałabym być w Bostonie, gdy poczułam wibrację.
Od
Victorii:
Są
tam jacyś ładni chłopcy? ;)))
Do
Victorii:
Nie
wiem. Cały dzień siedziałam w domu i właśnie wróciłam z „rodzinnej” kolacji.
Do
Victorii:
Ale
przynajmniej pokój jest spoko.
Od
Victorii:
Spoko?
Do
Victorii:
Nooo,
własna łazienka, garderoba, balkon, TV, laptop…
Od
Victorii:
Przyjeżdżam
do ciebie!
Do
Victorii:
Wbijaj!
Przynajmniej „ożywimy” nieco to towarzystwo! Hahaha
Od
Victorii:
Wiadro
wody dla każdego na pobudkę ;D :P
Do
Victorii:
Hahaha
;P A jak tam u ciebie?
Od
Victorii:
Smutno
bez ciebie ;c. Muszę kończyć, dobranoc, kocie ;* <33
Do
Victorii:
Dobranoc,
myszko ;* <3333
Od
Victorii:
Zadzwonię
jutro, pa.
Położyłam telefon na szafce i zwlekłam się z
łóżka. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam szare szorty i niebieską
bluzkę, a następnie udałam się do łazienki.
[1]
Mamy I rozdział. Jak wam
się podoba? Liczę na Wasze komentarze i mam nadzieję, że ktoś będzie czytał to
opowiadanie.
Na początku może wydawać się
trochę nudne, ale myślę, że z czasem akcja się rozwinie. Zapraszam do
obejrzenia zwiastunu i wzięciu udziału w ankietach. Jeżeli macie jakieś pytania
zapraszam do zakładek.
5 komentarzy= nowy rozdział